Każda gospodyni dochodzi kiedyś do takiego momentu, w którym inicjuje rodzinne pieczenie pierników. Taką osobą była najpierw nasza oma Ela (śl. babcia), teraz jestem to ja, a niebawem pewnie przejmie pałeczkę Monika. Warto przekazywać sobie nie tylko sprawdzone przepisy, ale szczególnie takie, które są w rodzinie od lat.
Z tym przepisem wiąże się pewna historia, jakże typowa dla śląskich domów. Na pieczenie pierników przyjeżdżała zawsze oma Ela, i to ona była głównodowodzącą. Tylko ona robiła ciasto. Do miski wrzucała poszczególne składniki – wszystko na tzw. oko. Nic nie ważyła, wszystko robiła intuicyjnie. Pewnego razu stwierdziłam, że w końcu muszę to spisać, aby móc dalej przekazywać rodzinny przepis. Zatem wszystko to, co moja mama chciała wrzucić, dokładnie ważyłam i spisywałam. Następnego roku omy Eli już niestety zabrakło na pieczeniu pierników. Jednak smak jej pierniczków cieszy nas do dzisiaj. Oto przepis.
Składniki
1 kostka sadła
2 kostki margaryny
1/3 kostki masła
olej (kieliszek)
600 g miodu sztucznego
szczypta soli
150 – 200 g kakao
5 łyżek kawy
2 paczki przypraw do pierników
1 łyżka sody
½ szklanki mleka
8 jajek (4 białka do udekorowania)
ok. 3 kg mąki wrocławskiej
20 dag mąki ziemniaczanej
Wykonanie
W dużym garnku roztapiamy sadło, margarynę i masło, następnie stopniowo dodajemy kolejne składniki, czyli kieliszek oleju, miód, szczyptę soli oraz na sam koniec kakao. Po zagotowaniu masy odstawiamy garnek i zostawiamy do ostygnięcia.
Masa już ostygła? Czas dolać do niej sodę zmieszaną z mlekiem i kolejno 8 żółtek, dokładnie wszystko razem wymieszać. W kolejnym kroku łączymy masę z mąką ziemniaczaną i wrocławską. Teraz nadchodzi moment ugniatania ciasta, z którego będziemy wykrajać pierniki.
Uff… i gotowe! Ciasto wałkujemy, grubość dopasowujemy według uznania i sięgamy po foremki.
Piekarnik nastawiamy na 180 stopni bez termoobiegu. Pieczemy ok. 10 min.
Dekorujemy polewą z białka i dowolnymi dodatkami.
Smacznego!